Człowiek wobec wszechstworzenia

Miejsce człowieka wobec Boga i wszechświata

W poprzednich rozdziałach starałem się wykazać, że człowiek nie należy do świata zwierząt. Jest on w stanie stworzyć w myślach praktycznie wszystko, jakby wirtualny świat, w którym każda rzecz funkcjonuje według jego woli i według ustanowionych przez niego praw. W tak powstałej „rzeczywistości” może się dowolnie poruszać, realizować swoje marzenia, mieć w nich przeżycia podobne do realnych i osiągać dzięki nim szczęście. Taką wirtualną rzeczywistość potrafi ukształtować także za pomocą gier komputerowych albo filmów fantastycznych, tworząc całe nierzeczywiste światy. Wówczas, wobec nich, taki człowiek staje się bogiem wszechmogącym.

Potrafimy to wszystko, ponieważ nie jesteśmy zwierzętami. Nie jesteśmy właściwie częścią przyrody, choć nasze ciało fizyczne jest z nią związane.

Pozycję człowieka wobec wszechstworzenia można lepiej zrozumieć na podstawie dwu schematów stwarzania wszechrzeczy. Pierwszy z nich dotyczy całego wszechstworzenia, do którego zaliczam wszystko we wszechświecie łącznie ze zwierzętami, a z którego wyłączam na razie ludzi. Ten schemat stwarzania pokazuje proste bezpośrednie przejście od Prawa Bożego do jego ucieleśnienia się w postaci konkretnego bytu, który nazwałem po prostu „bytem”. Drugi schemat, który w religijnym opisie można określić sentencją: „Słowo staje się ciałem”, dotyczy tylko człowieka. Stanowi on kilkustopniowe przejście od Serca Boga, potem przez Jego Prawo, a dalej przez Słowo będące wyrazem Jego Pragnień i Woli. Kończy się to ucieleśnieniem Jego Słowa w postaci „ciała”, czyli powstaniem każdorazowo nowej osoby. Taka jest fundamentalna i zarazem kolosalna różnica między ludźmi a całym pozostałym wszechstworzeniem. Z uwagi na to nazywam człowieka dzieckiem Boga.

Chcę jeszcze dodać moją dygresję na temat Słowa pisanego przez duże S. Nie chodzi mi o popularne znaczenie wypowiedzianego wyrazu. Tutaj Słowo oznacza myśl, chęć i pragnienie przechodzące w wolę będącą podstawą do decyzji, która może zmienić się w czyn. U Boga wypływa Ono z Jego Serca. Człowiek też powinien starać się tak postępować. W Bogu Słowo jest zgodne z Jego Prawem, a więc u doskonałego człowieka powinno być analogicznie. Doskonałych ludzi na razie nie mamy, ale jeśli chcemy być lepszymi ludźmi, to warto upewnić się, czy nasze decyzje wypływają z naszego serca i czy są zgodne z Prawami Bożymi. Są One rozpoznawane przez ludzi w postaci zastanych na Ziemi praw fizyki, chemii, biologii i wszystkich innych reguł dotyczących całego kosmosu. Gorzej jest ze znajomością warunków życia oraz praw funkcjonowania świata duchowego, gdyż pod tym względem ludzkość jest bardzo niedouczona. O tych ostatnich zagadnieniach będę jeszcze pisał w następnych rozdziałach, tymczasem chcę w tym miejscu wyjaśnić pozycję człowieka wobec całego wszechstworzenia.

Kim więc jest człowiek wobec przyrody?

Na pewno jest jej zarządcą. Jest kimś, kto kształtuje świat wokół siebie i rządzi nim, bez względu na to, czy robi to dobrze, czy źle. Można wnioskować, że pretenduje on do miana „zbiorowego boga” naszej Ziemi. Chciałby również rozszerzyć swą władzę na dalsze strefy w otaczającym nas kosmosie. Z czasem powinno to doprowadzić do osiągnięcia przypisanej człowiekowi pozycji pana wszechstworzenia.

Prawie wszystkie opracowania naukowe, popularnonaukowe, literackie, a nawet religijne uznają człowieka za część przyrody. To stwierdzenie jest traktowane nie tyle jak oczywistość, ile niemal jak prawda absolutna. Tymczasem ja chciałbym zaprezentować kontrowersyjny pogląd, że to nie ludzkość jest częścią wszechświata, ale wszechświat jest częścią ludzkości. Dokładniej mówiąc, jest on częścią ludzkiego środowiska, tą fizyczną, ponieważ dziecko Boga ma jeszcze drugie, nieskończenie wielkie „środowisko”, zwane światem duchowym.

Z całego mojego opracowania wynika, że wszechświat fizyczny i świat duchowy wyłoniły się z Bytu Pierwoistnego, czyli z Boga. Dlatego opisowo można powiedzieć, że wszechświat jest częścią Boga.

Równocześnie stale powtarzam, że wobec wszechstworzenia człowiek jest osobnym bytem istniejącym w powiązaniu z Bytem Pierwoistnym. Oczywiście nasze ciało fizyczne jest częścią przyrody. Jednak zarówno ono, jak i cały fizyczny wszechświat, pełnią tylko rolę czasową i służebną w dziele doprowadzenia osoby duchowej, czyli właściwego człowieka, do zajęcia pozycji pana wszechstworzenia u boku Ojca Niebieskiego. Powyższe stwierdzenie jest jedną z myśli przewodnich całego tego opracowania.

Wiem, że człowiek, który powinien zajmować pozycję zarządcy świata, ponosi często porażki z powodu niespodziewanych anomalii natury, a nawet płaci życiem za różne naturalne kataklizmy. Z jednej strony ujarzmiamy przyrodę, z drugiej jednak strony zjawiska naturalne niejednokrotnie wymykają się nam spod kontroli.

Naukowcy często potwierdzają ludzką bezsilność wobec przyrody i odczuwają podziw dla ogromu mocy i wiedzy, którymi ona dysponuje. Inni, często prości ludzie, używają pojęcia „matka natura”, opisując pewne nieopanowane zjawiska przyrodnicze. Czasami te słowa służą także nazwaniu ludzkich cech. Mówi się na przykład, że tzw. matka natura obdarzyła kogoś wyjątkowymi zdolnościami lub pokazała swoją moc. Słowa te akcentują fakt istnienia jakiejś siły wyższej, a konkretnie istnienia energii od Stwórcy. Jednak naukowcy wciąż unikają odnoszenia się do tzw. siły wyższej, choć równocześnie podkreślają swój podziw wobec możliwości natury.

To fakt, że odkryliśmy różne prawa istniejące od zawsze w przyrodzie. Podziwiamy skomplikowane struktury funkcjonujące we wszechświecie, odkrywamy tajemnice cząstek elementarnych i przemiany różnych form energii. Cały czas towarzyszy temu respekt przed nieodgadnionym bezmiarem wszechświata. Jeszcze większy respekt odczuwamy wobec tajemniczych praw świata duchowego.

Porównując osiągnięcia ludzkości w dziedzinie nauki i techniki ze strukturami istniejącymi na naszej planecie oraz w całym kosmosie, musimy dojść do wniosku, jak znikoma jest nasza wiedza i jaki ogrom tajemnic jeszcze przed nami. Zastaliśmy bowiem niezwykle bogatą przyrodę i skomplikowany wszechświat, których na pewno sami nie stworzyliśmy i które poziomem zawartej w nich wiedzy wielokrotnie przewyższają wszystkie osiągnięcia naszej cywilizacji w ciągu ostatnich tysięcy lat.

Co się właściwie za tym kryje? Co kryje się za potęgą tzw. matki natury? Co, a właściwie kto, wyprzedza naszą wiedzę w tak kolosalny sposób?

Możemy oczywiście dalej unikać nazywania rzeczy po imieniu, używać zastępczych terminów, takich jak „siła wyższa” lub „matka natura”, ale lepiej chyba używać pojęcia Siła Pierwszej Przyczyny (w przypadku naukowców) lub wskazywać po prostu na Boga Stwórcę.

Najlepiej zacząć od zwykłego podziwu wobec ogromu Jego wszechstworzenia. Przywołam tutaj cytat z wiersza ks. Jana Twardowskiego pod tytułem „Naucz się dziwić”, mówiący o tym, że można w Niego uwierzyć z samego zdziwienia.

Kiedy skończy się proces rozwoju cywilizacyjnego? Chyba nigdy, gdyż twierdzę, że Stwórca stale rozszerza Swoje Stworzenie, wyprzedzając nas o czas, który trudno określić ludzkimi zmysłami. Dobry Ojciec Niebieski otwiera nam wciąż nowe drogi rozwoju, sprawdzone przez Siebie w Swym stwórczym planie dla wszechświata. My tylko odkrywamy to, co istnieje, i rozwijamy to dalej. Ten proces powinien więc trwać w nieskończoność. Otacza nas bowiem wszechświat, dla którego nie jesteśmy obojętnym punktem w przestrzeni międzyplanetarnej. Jest wręcz przeciwnie. Wskutek nadania człowiekowi dominującej pozycji we wszechświecie stał się on odpowiedzialny za jego wieczne istnienie. Tak miało być w pierwotnych planach Stwórcy i tak będzie kiedyś, gdy powstanie świat zwany Królestwem Niebieskim.

O wielkich władcach, królach i cesarzach zwykło się mówić, że są odpowiedzialni tylko przed Bogiem i historią. Moim zdaniem słowa te dotyczą każdego z nas. To ważna prawda, że każdy człowiek jest odpowiedzialny przed Bogiem i historią. Tak ma być w idealnym świecie, ale dobrze jest uświadomić sobie ten fakt już teraz.

Z uwagi na tę odpowiedzialność ludzie powinni zachowywać w pamięci proces tworzenia się dziejów, aby przyszłe pokolenia mogły na tym bazować. Tworząc kolejne fazy postępu cywilizacyjnego, trzeba równocześnie przypominać ważne osiągnięcia z przeszłości. Wygląda na to, że była to pierwotna koncepcja Stwórcy, który również kolejnym wydarzeniom przy kształtowaniu świata nadawał określenie „dobre”, aby zostały na zawsze zapamiętane. Zatem zapamiętywanie wydarzeń i refleksja nad nimi, stanowi ważny element kształtowania się cywilizacji ludzkiej.

Jak zapisać całe to dzieło tworzenia się historii?

Dopiero od ponad 100 lat potrafimy zapisywać najważniejsze wydarzenia na kliszy fotograficznej, taśmie filmowej i taśmie magnetycznej. Przedtem bowiem dysponowaliśmy tylko tekstami pisanymi. Tymczasem obecnie nastąpiła lawina zapisów elektronicznych, w związku z czym każda najdrobniejsza informacja może być przekazana ludziom współcześnie żyjącym, a także zostać zachowana dla przyszłych pokoleń. Dodam jeszcze, że ten zapis będzie nam również potrzebny w świecie duchowym, ale o tym napiszę w kolejnych rozdziałach.

Teraz zajmę się tylko procesem zachowania informacji o przeszłości, gdyż problemem jest raczej wiedza o czasach dawniejszych, a nie ta, którą zarejestrowały nośniki na taśmie celuloidowej, magnetycznej czy dane w pamięci cyfrowej.

Czy zatem obrazy naszej cywilizacji sprzed wielu tysięcy lat są bezpowrotnie utracone? Uważam, że nie!

Istnieje bowiem odwieczny nośnik informacji, na którym zapisywane są poszczególne wydarzenia, począwszy od pierwszych chwil istnienia ludzkości na Ziemi. Tym nośnikiem jest sam człowiek. Informacje, o których mowa, nie pozostają jednak w mózgu. Za naszego życia działa on bowiem jak mikroprocesor w komputerze, który przetwarza dane ze źródeł zewnętrznych, takich jak klawiatura, kamera, skaner czy sensory w różnych urządzeniach. Przesyła je potem do pamięci masowej, która może istnieć poza komputerem. „Pamięcią masową”, do której mózg przesyła informacje, jest osoba duchowa człowieka, która wyposażona jest w mechanizm zapisywania wszystkiego, co odebrały ludzkie „sensory”: oczy, uszy, nos, dotyk czy kubki smakowe. Rejestruje ona pełny zapis multimedialny łączący obraz, dźwięk, a nawet atmosferę przeszłości. Te „nagrania” pozostają na zawsze w niewyczerpalnej i trwałej pamięci wbudowanej w osobę duchową człowieka. Nie tkwią one w tkankach mózgowych ani w żadnym innym miejscu ciała ludzkiego. Gdyby tak było, moglibyśmy robić sekcje zwłok zmarłych ludzi, aby odtworzyć z ich mózgu dokładne dane na temat przeszłości.

Oczywiście, ta pamięć w osobie duchowej była przygotowywana do rejestrowania zdarzeń w idealnym świecie pierwotnie planowanym przez Stwórcę. Obecnie rejestruje ona zarówno wydarzenia zgodne z prawem Bożym, czyli dobre, jak i te złe, które nie powinny mieć miejsca. Dlatego tak zarejestrowana treść powinna przejść proces oczyszczania ze zła, który religie określają jako sąd nad każdym człowiekiem, a czasem jako Sąd Ostateczny. Zresztą ludzie w naturalnym odruchu nie chcą pamiętać zła, ponieważ w pierwotnej naturze człowieka nie ma dla niego miejsca. Ten problem poruszę w rozdziale o początkach zła, a dodatkowo jeszcze w rozdziale o Sądzie Ostatecznym.

Z założenia wszyscy jesteśmy spadkobiercami Naszego Stwórcy– Ojca Niebieskiego, który od zawsze rozwijał wszechświat. Tworzył wciąż nowe formy, doprowadzając je do doskonałości, aby na ich bazie budować nowe, bardziej skomplikowane struktury i koncepcje. Jak robił to przedtem, tak robi to teraz i tak będzie robił dalej, nieprzerwanie. Równocześnie jednak, począwszy od momentu stworzenia pierwszych ludzi, nastąpiła równoległa aktywna twórczość z naszej strony. Jak podaje Biblia, Stwórca po powołaniu do życia człowieka „odpoczął”, czyli jak gdyby ograniczył Swój aktywny udział w dziele stwarzania wszechświata. Wszystko bowiem zostało wstępnie przygotowane na kolejną fazę – działalność człowieka. Po wielu latach, w XXI wieku, obserwujemy wokół siebie rozwój cywilizacji dokonywany tylko i wyłącznie przez człowieka, co dostrzegamy na każdym kroku. To jest właśnie nasza spuścizna, to nasz „chleb powszedni” odziedziczony po Stwórcy. Będziemy to robić w nieskończoność, naśladując i rozwijając dalej Jego dzieło, gdyż taka jest rola następców Ojca Niebieskiego.

Większość wyznawców religii monoteistycznych twierdzi, że Bóg jest wszędzie, nie tłumacząc, jak to jest możliwe. Uważają to za fakt niewymagający wyjaśnień. Według nich Bóg, jak to On, może być wszędzie. W moich tekstach wyjaśniłem wszechobecność Stwórcy poprzez fakt powstania wszechstworzenia z Energii Pierwszej Przyczyny i przez fakt przeniknięcia całego wszechstworzenia zasadami, prawami, dobrem i uczuciowością, które wywodzą się z Ducha Bożego. To tworzy wszechobecność Boga, a także stwarza możliwość wszechobecności dojrzałej osoby duchowej człowieka. Niestety, wspomniane religie umieszczają człowieka, dziecko Ojca Niebieskiego, jako maleńką drobinkę zagubioną w bezmiarze kosmosu na maleńkiej planecie Ziemia. Czy to ma sens?

Oczywiście, wszechobecność człowieka we wszechświecie ma inny charakter niż analogiczna wszechobecność w przypadku Stwórcy. Określam ją jako wszechobecność „nabytą”. Nasze mylne wyobrażenie o istnieniu człowieka we wszechświecie wynika z obecnej, przejściowej sytuacji, która nie jest taką, jaka miała być. Dlatego najpierw w tym rozdziale opisuję prawdziwą, ponadczasową i właściwą pozycję człowieka jako pana wszechstworzenia, zaznaczając, że jeszcze do niej nie doszliśmy.

Pan wszechstworzenia nie może istnieć schowany gdzieś w zakamarkach kosmosu, choć jego osoba fizyczna musi w jakimś miejscu dojrzewać. Jako jednostka istniejąca wiecznie, człowiek nie może być w swym życiu ograniczany do małego skrawka wszechświata. W postaci osoby duchowej powinien on w sposób wolny i nieskrępowany poruszać się po całym wszechświecie. W postaci fizycznej robi to na maleńką skalę i w sposób technicznie ograniczony. Znacznie pełniej może to robić jako byt pozamaterialny. Jego osoba duchowa mogłaby, ze wsparciem Stwórcy, ufizyczniać się w dowolnym czasie i miejscu we wszechświecie. Byłoby to właściwą wszechobecnością człowieka, tak jak to ma miejsce w przypadku Boga. Takie twierdzenie brzmi przy obecnym stanie nauki i techniki jak coś nieprawdopodobnego, ale wynika ono logicznie z koncepcji Stwórcy i Jego celu stworzenia.

Człowiek, pan wszechstworzenia, powinien, tak samo jak Bóg, być wszędzie. I tak będzie w idealnym świecie. Jeżeli ludzkość ma o czymś marzyć, to właśnie marzenie o tym powinno być na pierwszym miejscu wśród wszystkich naszych marzeń. Na dodatek spełnienie tego marzenia nie jest tak nieprawdopodobne, jak wielu ludzi obecnie myśli. Będzie ono spełnione po przywróceniu świata do stanu Królestwa Niebieskiego, czyli pod zwierzchnictwo Ojca Niebieskiego.

W następnym rozdziale Człowiek a inne byty duchowe przeanalizuję relację człowieka z innymi istotami duchowymi.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 Wizja wieczności  “ISTOTA”