Osobiste sposoby poznawania Boga

Image_36

Proste przykładowe propozycje osobistej wizji Boga

Proponuję teraz wszystkim, którzy tego chcą, stworzenie swojej osobistej wizji Boga, a co za tym idzie, nabrania większej pewności co do faktu, czy On naprawdę istnieje.

Dlatego w tym rozdziale pragnę na krótko odłożyć moje własne zrozumienie Boga i w sposób obiektywny pobudzić innych do ukształtowania sobie bardziej osobistych koncepcji religijnych. Przedstawione poniżej teksty dadzą może komuś szansę uzupełnienia swojej wiedzy duchowej i pogłębienia zrozumienia Boga.

Ta koncepcja nie musi być połączona z żadną istniejącą religią. Właściwie może być życiową ideą niezależną od przynależności do jakiegoś wyznania czy kościoła. Przy takiej postawie pomoże założenie, aby w miarę możliwości wszystkie pojęcia i wyjaśnienia religijne były logiczne i w zgodzie z ludzkim intelektem.

Najpierw warto zadać sobie pytanie, dlaczego nie możemy mieć pełnej wiedzy o Bogu, o którym większość religii mówi jako o naszym Stwórcy, a nawet nazywa Go naszym Ojcem Niebieskim. Co nam w tym przeszkadza?

Pierwsza myśl, która często przychodzi nam do głowy, jest sugestią, że może Go w ogóle nie ma i wszystkie przekazy o Nim to tylko ludzkie marzenia i poszukiwania niedoścignionego ideału. Wynikałoby z tego, że po naszej śmierci jest tylko nicość, a my jesteśmy zdani tylko na nasze biologiczne życie. Być może tak jest. Są tacy, którzy tak uważają lub w to wierzą.

Ja jednak do nich nie należę. Dla mnie istnienie Boga nie jest problemem wiary, ale logiczną koniecznością. Zbyt wiele argumentów przemawia za tym, że istnieje Pierwsza Przyczyna, a człowiek po śmierci kontynuuje wieczne życie w świecie duchowym. Myślę, że większość ludzi wierzy albo domyśla się, że istnieje Bóg, który stworzył wszechświat, w którym żyjemy.

Co nam przeszkadza, żeby zrozumieć to racjonalnie i mieć pełną wiedzę o naszym pochodzeniu, o powstaniu wszechświata i o wiecznej przyszłości każdego człowieka?

Współczesny człowiek ma co najmniej dwa problemy związane ze świadomością obecnego stanu rzeczywistości. Pierwszy, subiektywny, polega na powierzchowności w samoocenie. Oznacza to brak woli wniknięcia w samego siebie, w swoją duchowość; wręcz strach, niechęć czy jakiś dziwny opór przed wiedzą o samym sobie. Ma to źródło w naszej naturze wewnętrznej.

Drugi, obiektywny, polega na znikomej wiedzy o samym sobie spowodowany niskim poziomem rozwoju ludzkości w ogóle. Rozwój ten został zatrzymany na samym początku historii naszej cywilizacji (obrazowany przez biblijną historię z Ogrodu Eden). Chodzi tu o nieświadomość, kim jest Stwórca, jaka jest wewnętrzna, duchowa osobowość człowieka i dlaczego istnieje wszechświat. Ten czynnik jest niezależny od nas.

Jeśli Bóg jest taki, jakim Go sobie wyobrażamy, to znaczy jest nieskończenie dobrym Ojcem kochającym Swoje dzieci, to nie powinien odgradzać się od nas nieprzeniknioną barierą, która oznacza niemożność Jego poznania z powodu istnienia niedostępnej dla nas sfery tajemniczości.

Proponuję zatem zrobić nadzwyczajny wysiłek, aby przełamać tę złą rzeczywistość, pokonując również stworzone przez nas samych przeszkody. Oznacza to odrzucenie niepotrzebnych dogmatów i narzuconych z góry tajemnic przeszkadzających w pełnym poznaniu Boga. W tym celu nie może On dalej pozostawać za niewidzialną ścianą niewiedzy. Nie powinien też być jakąś tajemniczą siłą, rodzajem potężnego gromowładcy i wszechwładnego króla. Mamy obecnie wiek ogromnego postępu nauki i techniki. Bóg jako Stwórca wszechrzeczy powinien w pewnym sensie być rozumiany jako wyprzedzający nas naukowiec, który równocześnie zostawił nam wolne pole działania w poznawaniu wszechświata. Niech będzie jak ten wyrozumiały Ojciec, który po cichu popiera i pochwala osiągnięcia cywilizacyjne Swoich dzieci. Nie powinien też być surowym, karzącym Sędzią naszego postępowania, ale Odwiecznym Nauczycielem przekazującym nam Swoje Prawa i Zasady. Ogólnie mówiąc, Stwórca nie powinien być nieznaną Osobowością oderwaną od człowieka i od wszechświata. Moim zdaniem religie monoteistyczne ukształtowały Jego obraz jako odległy i nieprawdziwy. Dlatego muszą często wypełniać przestrzeń między sobą a Bogiem widowiskowymi obrzędami. Uważam, że żadna religia, kościół czy organizacja nie powinna mieć monopolu na pośrednictwo między Bogiem a człowiekiem. Dlatego w miarę odkrywania nowych obszarów wiedzy o wszechświecie warto regularnie odświeżać nasze pojęcie o jego Stwórcy.

Zanim przedstawię sposoby utworzenia indywidualnej wizji Boga, chciałbym podkreślić swoje zrozumienie dla zupełnego braku wiary w Niego, a nawet przejawów niechęci do jakichkolwiek przekonań religijnych. W poprzednich rozdziałach podkreślałem wielokrotnie, że żyjemy w świecie mającym niewiele wspólnego z koncepcją Stwórcy. Dlatego obserwacja świata wokół nas może prowadzić do logicznego wniosku, że Boga w ogóle nie ma. Można zatem traktować wiarę w Niego jak zjawisko psychologiczne lub uznać wierzących za ludzi, którzy dali się nabrać na propagandę religijną. Osobiście odradzałbym przyjmowanie takiego poglądu, zamiast tego zalecając myślenie oparte na czymś więcej niż tylko na biernej obserwacji tego piekła wokół nas. Sugeruję raczej wniknięcie głębiej w ukrywaną w naszych osobowościach niesłychaną tęsknotę człowieka za nieśmiertelnością, która nie pochodzi znikąd. Powinno to nastąpić właśnie teraz, gdy dokonuje się gigantyczny postęp w nauce i technice. Historia uczy nas bowiem, że każde kolejne pokolenie ma prawo do zadawania sobie tych samych pytań, które już kiedyś padły. Spróbujmy więc jeszcze raz odnaleźć Boga w obecnych czasach.

Na wstępie niech to będzie jakiś teoretyczny Bóg jako prapoczątek wszystkiego, czyli Pierwsza Przyczyna. To jest warunek uniwersalny, aby w ogóle można było o Nim pomyśleć. Uważam, że Bóg, który nie jest absolutnym oraz wiecznym początkiem wszystkiego, nie ma sensu. Również nie ma sensu jakikolwiek Bóg, który nie stworzył świata, czyli taki, który nie jest w posiadaniu źródłowej energii umożliwiającej Mu stworzenie materii. Teoretycznie można by na tym zakończyć, gdyż dla wielu ludzi może to być wystarczająca informacja. Tacy mogą już dalej nie interesować się w ogóle problemem istnienia Boga.

Nawiązując do poprzedniej myśli, a równocześnie chcąc pójść dalej, najłatwiej zgodzić się z potrzebą istnienia ponadczasowego źródła energii oraz zjawiska obecności od zawsze powszechnych praw, takich jak prawa fizyki, biologii czy chemii. To wszystko można by było przypisać Bogu jako Pierwszej Przyczynie. W ten sposób będziemy w stanie zbudować prostą koncepcję Stwórcy, która mogłaby odpowiadać wielu ludziom. Zakładałaby ona istnienie nieosobowego Boga, którego obecność dostrzegamy na przykład w fakcie istnienia przyrody i jej praw oraz całego wszechświata funkcjonującego według ustalonych zasad. Taki Sprawczy Byt może sobie istnieć gdzieś tam daleko, co pozwoliłoby pewnym ludziom żyć swoimi sprawami bez specjalnego pamiętania o Jego istnieniu.

Niestety, większość ludzi nie potrafi zlekceważyć tego tematu i wciąż zadaje sobie nowe pytania dotyczące aktywnego Boga, czyli Kogoś, kto ma wpływ na ich życie.

A może spróbować zrozumieć Boga jako źródło miłości i marzeń o idealnym szczęściu? Obserwujemy rozwijającą się przyrodę napędzaną procesem rozmnażania, ale trudno doszukać się w niej oczekiwanej przez ludzi idealnej miłości i spełnienia marzeń o wiecznym szczęściu. Jesteśmy bowiem niemal pewni, że taka miłość i szczęście dotyczą tylko ludzi. Zauważamy, że są one na tyle ważne, aby można je było połączyć z koniecznością istnienia Odwiecznego Ideału mieszczącego w Sobie te upragnione uczucia. Wówczas pewnym osobom może wystarczać taki Bóg – Wirtualne Źródło Miłości i Szczęścia. Mógłby On istnieć bez związku z istniejącym wszechświatem i jego prawami. Przy takim sposobie myślenia można zostawić naukowcom wszelkie wyjaśnienia dotyczące powstania całego wszechświata i początków istnienia ludzkości oraz uznać, że kiedyś te wszystkie tajemnice zostaną całkowicie zbadane i zrozumiane. Wtedy Sam Bóg jako Absolutny Ideał będzie związany tylko z ludźmi. Byłby to właściwie Bóg nieistniejący w realnym wszechświecie, a tylko w umysłach ludzi, jako odwieczne marzenie o wiecznej miłości i szczęściu.

Dla dopełnienia powyższych rozważań można też wziąć pod uwagę jeszcze inną koncepcję. Chodzi o Boga wewnątrz nas samych, Boga, którego jak gdyby nosimy w sercu, Kogoś logicznie i naukowo niewytłumaczalnego, niezidentyfikowanego. Takiego Boga nie ma potrzeby odkrywać ani udowadniać. Jakoś podświadomie czuje się Jego obecność, a mówienie o Nim nie jest potrzebne. Takiego Boga prezentuje na przykład duchowość dalekowschodnia.

W praktyce jednak okazuje się, że nie zawsze jesteśmy usatysfakcjonowani abstrakcyjnym Bogiem i dalej szukamy osobowego źródła naszego życia. Zatem większości z nas nie zadowala ani teoretyczny Bóg – Architekt, ani wyśniony Bóg – Wirtualny Ideał.

Musimy więc pójść jeszcze dalej.

Czy można by teraz przyjąć, że początkiem wszystkiego było niewyczerpane Źródło Energii połączone z istnieniem odwiecznych praw i zasad oraz przeniknięte pięknem i miłością w każdym swoim szczególe? Tak, ponieważ w ten sposób mamy już gotową wizję twórczego Bytu Pierwoistnego obdarzonego konkretną Osobowością. Tym razem można by tą koncepcją zadowolić wielu ludzi.

Równocześnie dla bardziej aktywnych jeszcze lepszy byłby Bóg, z którym można nawiązać jakiś kontakt. Nie z jakąś nieosobową Energią, nie z samym Źródłem piękna i miłości i nie z abstrakcyjnym Ideałem, ale z Kimś Żywym. Dzięki temu można byłoby mieć coś wspólnego z tą Energią, Ideałem i Źródłem Miłości. Wówczas rozszerzyłoby to znacząco naszą koncepcję, czyli zrozumienie Boga jako Źródła Życia. Można by dzięki temu zaakceptować przynależność do tego Źródła i nie być tylko zwykłą częścią wszechstworzenia. Umożliwiłoby to równocześnie poznanie prawdziwej pozycji człowieka, będącego twórczym uczestnikiem rzeczywistości. Łączyłoby się to ze zrozumieniem, że ludzie są istotami najbliższymi Stwórcy.

Do pełnego sukcesu w poszukiwaniu odwiecznej prawdy o Bogu pozostaje tylko odkrycie, że ludzie są dziećmi Boga. Jednak to czasem może przerastać racjonalne odczucia najbardziej aktywnych „poszukiwaczy” Stwórcy. Wystarczy przyjrzeć się otaczającej nas rzeczywistości społecznej, tak dalekiej od jakiegokolwiek ideału. Dlatego fakt ojcostwa Boga jest tak trudno jest przyjąć praktycznie, stąd w wielu przypadkach musimy bardziej zdać się na wiarę niż na logiczne myślenie. Starałem się jednak w pierwszych rozdziałach tego opracowania zrobić wszystko, aby wiara przerodziła się w wiedzę i żeby można było nazywać Boga Ojcem Niebieskim. Okazuje się w praktyce, że ta koncepcja potrafiła zadowolić sporą grupę ludzi, gdyż zaowocowała ona rozwojem chrześcijaństwa oraz wpłynęła w pewnym stopniu na inne religie.

Polecam zatem wszystkim takie osobiste próby budowania swojej wizji Boga, nie negując działu kogokolwiek w związkach wyznaniowych.

Celem powyższej analizy jest zdopingowanie ludzi do utworzenia sobie takiej „własnej religii”, która byłaby dla danej osoby pewną formą więzi ze Stwórcą bez potrzeby dołączania do istniejących struktur i organizacji religijnych. W ten sposób widzę początek budowania osobistego zrozumienia Boga, którego mógłby przyjąć poszczególny człowiek. Dlatego starałem się we wszystkich poprzednich tematach pomóc zrozumieć podstawowe aspekty Bytu Pierwoistnego. Teraz tutaj mogę tylko apelować o wytrwałość w tworzeniu osobistej wizji Boga i wszechświata. Trzeba po prostu tego mocno chcieć mimo przeszkód związanych ze zgiełkiem otaczającej nas cywilizacji. Dodatkowo można tę swoją wolę zdobycia nowej wiedzy poprzeć marzeniami o wiecznej przyszłości. To będzie jak nasza miłość adresowana do odkrywanego właśnie Ojca Niebieskiego oraz do naszych najbliższych, który już nas wyprzedzili w drodze do świata duchowego.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 Strona internetowa - ISTOTA -”Dotyk wieczności”